1 grudnia 2003 roku odbyły się pierwsze zajęcia Musical Babies… a oto dowód dlaczego warto uczestniczyć w zajęciach!
„Nasza przygoda z Musical Babies. Co zajęcia dały mojemu dziecku?”
Chciałabym umieć ubrać w słowa znaczenie tych zajęć w Naszej codzienności, ale obawiam się, że mi się to nie uda. Kiedy myślę o Naszej codzienności i efektach zajęć najpierw przed oczami wyłania mi się obraz mojej 4-letniejcórki w sukience granatowej z kolorową tęczą, która nuci „Sing a rainbow” i pokazuje paluszkiem na poszczególne kolory tęczy nazywając je po angielsku – jakie to proste i przyjemne – myślę sobie. W dalszej części widzę mojego 1,5 rocznego synka, który otwiera szafkę i każe włączyć sobie płytę Musical Babies, koniecznie zieloną, a potem widzę odmierzanie sekund w Jego oczach aż usłyszy muzykę. Zaraz po Incey-Wincey Spider (tu pięknie naśladuje Panią nauczycielkę) czeka na The wheels on the bus, staje szykuje rączki i zaczyna jeździć autobusem i pękam ze śmiechu jak widzę jego cudowną zabawę z pokazywaniem każdego szczegółu piosenki.
Jako dziecko nie miałam okazji uczestniczyć w żadnych zajęciach z języka angielskiego. Zaczęłam się go uczyć dopiero w 5 klasie podstawówki i przewijał mi się aż do studiów włącznie, ale skutek jest mizerny. Cieszę się, że mogę uczestniczyć w tych pierwszych programach językowych dla maluszków z moimi dziećmi bo sama z nich mnóstwo wynoszę. Ponadto mam pełno inspiracji do zabawy w domu z piosenkami – dzieci mają swoje ulubione więc muzykujemy sobie całą rodziną.
Ja nadrabiam braki z dzieciństwa, włączam męża do zabawy, a dzieci fantastycznie się bawią i chętnie muzykują w domu, w aucie czy na zajęciach. Najlepsze jest to, że My to naprawdę lubimy.
Co zajęcia dały Mojemu dziecku? Poza wartością merytoryczną, fundamentem pod przyszłą naukę, sprawiają, że mama jest szczęśliwsza i radośniej bawimy się w domu.
Ewelina Mama Hani ( 4 lata) i Roberta ( 1,5 roku)